couchsurfing in Avignon and ending up on a great gorge trip to Veaux

with No Comments

Another couchsurfing weekend – this time I’m looking for some new friends in Avignon. Initially I was supposed to go there only for one night (my host was just about to move out after couple of months back to Quebec). Great evening in the city center with a big group of his friends (even a Polish girl from Krakow who I met again a week later in Paris), food, beers and live music included. We end up the night playing ukulele and singing of a rooftop. Saturday morning we head to Veaux, not far from Mt Ventoux, to have a picnic there and then go through a gorge – the most of the time in water, sometimes only with our feet covered, sometimes totally. Perfect type of hiking for hot days! We come back to Avignon too late for me to catch the last bus so in the end I’m staying for a goodbye-barbacue-party organised for my host and another night. On Sunday I’m catching the morning bus cause at 11.00am I have my own couchsurfer-guest in Uzes – a great girl from Australia, who decided to move for couple of months to Lyon to become fluent in French. What’s awesome – tomorrow she’s hosting me at her place before my flight to Poland – thank you, couchsurfing!.

Great people, awesome time! Thank you, guys!

This time photos taken only with my phone, sorry.

 

Tym razem szukam nowych znajomych w sąsiednim mieście, Awinionie.

Kolejne couchsurfingowe doświadczenie. Planowo jadę na jedną noc – z piątku na sobotę, bo jak się okazuje, mój host w niedzielę pakuje się i po kilku miesiącach wyprowadza z Francji do swojego Quebecu. Zatrzymuję się zaraz przy Pałacu Papieskim, najważniejszym zabytku Awinionu. Piątek wieczorem spędzamy z całą grupą jego znajomych (m.in. Polką z Krakową, z którą w następnym tygodniu spotkałam się w Paryżu) przy muzyce na żywo, a noc kończymy, śpiewając i grając na ukulele na dachu mieszkania jednej z przyjaciółek hosta. W sobotę rano pakujemy się i jedziemy na trzy samochody w okolice Veaux, niedaleko Mt Ventoux, piknikujemy, a potem wędrujemy wzdłuż wąwozu. Prawie cały odcinek ze stopami pod wodą, momentami zanurzeni nawet w całości. Idealne na upały! Ostatni autobus do mojego miasteczka ucieka, zanim zdążymy wrócić z wycieczki, więc nowi znajomi proponują, żebym została na pożegnalnym barbacue zorganizowanym dla mojego gospodarza – i tak ostatecznie zostaję na drugą noc. W niedzielę wracam pierwszym autobusem, bo o 11 już sama przyjmuję couchsurfingowego gościa w Uzes, Australijkę przeprowadzającą się do Francji (dzięki czemu mam u kogo się zatrzymać jutro w nocy w Lyonie, zaraz przed porannym samolotem do Polski – i jak tu nie uwielbiać couchsurfingu?).

Świetni ludzie, świetny czas!

Tym razem zdjęcia zrobione tylko telefonem.

 

Leave a Reply